Zachciało mi się kurtki wiosennej, albo na chłodne dni lata… Tymczasem – za oknem jak jest, każdy widzi ;-) Przynajmniej w Opolu i przynajmniej dziś. ;-) Powinnam raczej coś mocno letniego wziąć na warsztat. No ale – pogoda zmienną jest i może kurtka tak czy siak się przyda.
Postanowiłam pójść po większej linii oporu ;-) i uszyć ją z żurnala, z którego szyję rzadko. Zresztą – chyba jest już nie do kupienia w Polsce. Bo kiedyś był. Ale – nawet wtedy, gdy kupowałam go dość regularnie, obsługa sklepu nie wiedziała, że go sprzedają ;-) Czyli – dość niszowy był.
La Mia Boutique. Kiedyś wychodził nawet po polsku…
Numer stary, z listopada 2002, ale nie o to chodzi, w którym roku wydany, tylko – czy konkretny fason mi się podoba. A podoba się. Mam zamiar uszyć nie płaszczyk, a kurtkę – czyli skrócić wykrój, no i trochę go ozdobić, jeśli mnie przy szyciu coś nie trafi. ;-)
Dlaczego piszę o większej linii oporu? Ano właśnie…
Po pierwsze – wydawnictwo w języku zupełnie mi obcym, bo włoskim ;-) Półtora roku łaciny w liceum pomoże tylko troszkę ;-)
Po drugie – zupełnie inna rozmiarówka, więc trzeba będzie pokombinować.
Po trzecie – niewiele szyłam z tych żurnali, więc ciężko mi powiedzieć, na ile są rzetelne pod względem opracowania technicznego modeli. Z Burdy mogę szyć na siebie w ciemno – wiem, gdzie skrócić, a co wyrzucić ;-) Tu – będzie zagadka…
A więc /nie zaczyna się zdania od „a więc’, jak mawiała moja polonistka/ - pierwsze koty za włoskie płoty.
Zajmijmy się tabelą rozmiarów.
Takie pytania często padają w różnych krawieckich miejscach w internecie, które odwiedzam. "Moje wymiary zupełnie nie zgadzają się z tabelą".
No i dobrze – moje też ;-) Tabele zawierają wymiary uniwersalne, a jeśli coś jest uniwersalne, to małe jest prawdopodobieństwo, że na kogoś będzie pasowało w 100 %./
Trzeba się zmierzyć – najlepiej w miejscach wskazanych w tabeli – i porównać swoje wymiary z wymiarami w tabeli.
W zasadzie nie mierzę wykroju. Wykrój zawiera dodatki na luz – na ten nadmiar materiału, który pozwala na w miarę nieskrępowane ruchy. Dodatki na luz wyznaczają też styl – inne będą w bluzce „przy ciele”, a inne – w luźnej. Oczywiście, wiele osób narzeka, że gotowe wykroje są za luźne, mimo obmierzenia się i wyboru właściwego rozmiaru – ale zauważyłam, że tak się dzieje w modelach, które łatwo jest dopasować. Poza tym – łatwiej kijek pocienkować… ;-) I trzecia rzecz – wiele osób nosi teraz ciuchy mocno dopasowane, wręcz z krawieckiego punktu widzenia za ciasne /pozwalają na to nowoczesne materiały, zwłaszcza te z dodatkiem lycry czy elastanu/. Modele z żurnali w zasadzie takie nie są…
Napisałam – wykroju czy inaczej mówiąc formy - w zasadzie nie mierzę. Otóż – to, co mierzę /co zdarza mi się mierzyć i korygować na moje potrzeby przy odrysowywaniu wykroju/ to parę wymiarów, co do których wiem, że się różnią od „wymiarowych” i nie poprawione zrujnują końcowy efekt.
Skąd wiedzieć, które to są wymiary? Otóż najczęściej te, z którymi mam kłopoty mierząc gotowe ciuchy ;-)
Mam ramiona szersze w obwodzie, niż ustawa przewiduje /ba, w dodatku jedno bardziej ;-)/ - i często taka np. kurtka jest dobra w talii i biodrach, a rękawy… Szkoda gadać. Mierzę szerokość rękawa w wykroju, sprawdzam, czy mi odpowiada i czy trzeba coś dodać, albo nie.
Jestem niska – długość tyłu i przodu do poprawienia. Tu jednak nie mierzę wykroju – odejmuję potrzebne centymetry porównując moje wymiary z tabelą.W spódnicach i spodniach – z powodu wzrostu, a raczej jego niedoboru ;-) – koryguję często głębokość przodu i tyłu, ale nie w każdym modelu. W modelach z krojem zwanym francuskim czy też princess – muszę sprawdzić wysokość biustu ;-) No i tu – mierzę formę. Oczywiście – nie omijają mnie - też za sprawą wzrostu - poprawki w długości rękawów i nogawek.
Mam ramiona węższe, niż wypadałoby ;-) Muszę na to uważać krojąc modele na ramiączkach krojonych z całości albo z karczkiem oraz takie na przykład modele raglanowe. Powinnam zwracać na to uwagę przy każdym modelu, ale nie zawracam sobie głowy aż tak ;-)
No i kiedyś stresowałam się głębokością dekoltu, teraz – jakby mniej ;-), ale w niektórych modelach – warto pomierzyć i to, porównując z formą.
Tych detali i miejsc po skrojeniu – albo nie da się poprawić, albo nie da się poprawić z zadowalającym efektem.
Czy „przemierzam się” często? Jeśli szyję często – to nie, ale co jakieś trzy miesiące – warto to zrobić… ;-)
Wracajmy do naszych baranów, czyli włoskiego żurnala.
Włoskiego żurnala z włoską rozmiarówką. I tu jest pies pogrzebany. Trzeba schować w kieszeń przyzwyczajenia i zmierzyć się z niecodziennością ;-)
Wstępnie określając potrzebny rozmiar w zasadzie mogę skupić się na obwodach biustu, talii i bioder. Fason kurtki jest taki, że przygotowując wykrój dla siebie powinnam skorygować długość w talii, sprawdzić obwód rękawa i oczywiście jego długość. Szerokość ramion skoryguję po przymiarce.
I tu – proszę bardzo, tak oto wygląda tabela włoska:
rozm.48 rozm.50 rozm.52
obwód biustu 104 108 112
obwód talii 80 84 88
obwód bioder 108 112 116
Porównując ze swoją żywą bryłą – potrzebuję skroić w okolicach biustu wg włoskiego rozmiaru 48, a w okolicach bioder – włoskiego 52… Talia w ogóle jest zagadką, bo ja jej za bardzo nie mam ;-), a Włoszki – patrząc na tabelę, mają, i to bardzo ;-), więc talię powinnam kroić z rozmiaru większego niż biodra… Nie przemawia to do mnie. Po prostu – dodam na szwy troszkę więcej, niż ustawa przewiduje. Szwy dookoła talii są 4, pół centymetra na każdym dodatku na szwy da mi 4 cm, więc powinnam dać radę…
Zobaczymy...